Kwiaty we włosach, a opium?

Zawsze mnie urzekał ten kawałek. Słucham sobie teraz Klenczona i muszę przyznać, że to kawał dobrej muzy jest. A bas w Czerwonych Gitarach szyje tak, że ho, Paul byłby rad z takiego naśladowcy. Wkurza mnie tylko ta otoczka dla licealistek. Tu się kocha w Ewie, tam matura, a tu słoneczko nad plażą pełną drzew przypomina mu ją. Wszystko do lat osiemnastu. Widać w taki wtedy celowano target i tak już zostało, nie ma to jak pioseneczki o miłości. Na kanwie dyskusji o języku angielskim wśród młodych polskich zespołów, ciekawy jest też fakt, że nagrania Czerwonych Gitar poczynione w języku niemieckim nie cieszyły się nigdy wielką estymą w kraju. Nagrywano wiadomo, na bratni rynek enerdowski, mus to mus. Teraz sytuacja jest zgoła inna, nagrywa się głównie po angielsku, na bratni rynek zachodni, he he.

Z tego co wiem, to Czerwonogitarowcy nigdy nie mieli żadnych doświadczeń z narkotykami (jeśli mieli, to pewnie mało intensywne). A słuchając nagrań Klenczona myślę sobie, że szkoda. Oj szkoda…

4 uwagi do wpisu “Kwiaty we włosach, a opium?

  1. Klenczon był tym „zgrzytem” w Czerwonych Gitarach. Seweryn K. to pop, takie melodyjki wręcz z tancbudy, a Klenczon miał tendencje by grać rocka. Zresztą późniejsze Trzy Korony to dobry przykład.

    Ciekawe co by było gdyby zarzucili kwacha? Nagraliby polski „Revolver”? Pomarzyć zawsze można.

Dodaj odpowiedź do dawrweszte Anuluj pisanie odpowiedzi