Całkowicie subiektywny wpis na temat grupy muzycznej Radiohead

Nadrobiłem ostatnio zaległości z dyskografii Radiohead. Oprócz Pablo Honey, bo jakoś do tak zamierzchłej przeszłości Radiogłowych sięgać mi się nie chciało. Miałem już dawno skrobać ten tekst, ale zabierałem się do niego jak pies do jeża. A to jeszcze przesłucham tego, a to tamtego albumu i tak schodziło. Największa zagwozdka to dla mnie chyba In Rainbows, ale po kolei.

Mój pierwszy kontakt z Radiohead to kompletna porażka. Był taki czas w młodości kiedy miewałem bardzo silne bóle głowy, takie migrenowe. Niewiele wtedy można było robić. No i pewnego dnia, kiedy taki ból chwycił, włączony był telewizor. oglądałem jednym okiem, a leciał akurat klip do Creep. No a tam są takie dźwięki gitary, tuż przed wejściem refrenu. Kiepska sprawa na ból głowy…

Pablo Honey ominąłem, ale szczerze przyznam, że równie dobrze mogłem ominąć The Bends. To jest rodzaj takiego gitarowego grania, które mnie raczej odstręcza. Nie potrafię znaleźć na tej płycie żadnego punktu oparcia, nic nie przykuwa mojej uwagi i z radością przyjmuję jej koniec. Single natomiast, są tak oklepane, jak nie przymierzając, Karma Police. A skoro przy OK Computer, to jest to album, nad którym zachwyt jest mi trochę obcy. Owszem, to jest bardzo dobra płyta, słychać, że już Radiohead odchodzi od ścieżki zwyczajnego gitarowego zespołu lat 90tych i kroi się coś niesamowitego, ale dla mnie na OK Computer jest zbyt epicko. Tam te songi powalają na kolana swoją melodyjnością, swoją nostalgią. Płyta mnie trochę męczy.

No i całe szczęście pojawia się Kid A. Album, który w moim mniemaniu jest nie tyle na przekór, co po prostu zwyczajnym eksperymentem. Już u Tomka Buszewskiego o tym pisałem, ale nie znam żadnych szczegółów powstawania tegoż, a mam pewną teoryjkę. Wydaje mi się, że wszelki brak promocji, singli, teledysków itd. był podyktowany właśnie formą albumu, ale też obawą, że to jednak nie chwyci. No bo wolta jest spora, trzeba to przyznać. Cały misterny (albo nie) plan się powiódł i muszę uczciwie przyznać, że Kid A słucha się wybornie za każdym razem. Praktycznie każdy dźwięk jest tam na miejscu, wciąga niesamowicie. Nic a nic się album nie zestarzał. Trzyma poziom po latach i nie dziwię się, że jest określany jako jeden z najlepszych albumów dekady. Podpisuję się pod tym ochoczo. I potem Amnesiac. I tu już widzę metodę. Po świetnym Kid A, Amnesiac jest jakby kontynuacją stylu, ale trochę ulepszoną. Brzmi znacznie bardziej przyjemnie, koi uszy, nie jest szorstki, nie jest spontaniczny. Słychać, że poświęcono znacznie więcej uwagi brzmieniu, osiągnęli Radiogłowi cudowny kompromis między brzmieniami elektronicznymi i gitarowymi. Po tym jak słuchałem sobie Radiohead przez ostatni okres długo i praktycznie tylko ich, muszę powiedzieć, że znacznie bardziej wolę Kid A, choć na Amnesiac są znów lepsze kompozycje. Męczy mnie trochę słodkość Amnesiaka, eksperyment Kid A kręci mnie bardziej. Zauważyłem, że byłem bardzioej radosny odtwarzając sobie po raz kolejny Kid A niż Amnesiac. 

I dalej mamy Hail to the Thief. I to jest album, który chyba najbardziej mnie urzekł wśród dyskografii RH. Płyta już bardziej gitarowa, ale jest w niej jakiś dziwny sekret. Wszystkie utwory składają mi się w zgrabną całość, a każdy następny pozostawia po sobie idealny niedosyt. To jest album, który już w trakcie premiery olałem całkowicie, przesłuchałem jednym uchem coś tam w domu robiąc, jakaś krzątanina, a tu leci sobie RH. Co za lipa! – pomyślałe, i w jakże wielkim byłem błędzie. Najlepszy album w moim rankingu.

Dochodzimy do In Rainbows. I tu mam kompletną zagwozdkę. Po pierwszych dwóch przesłuchaniach w ogóle nie chciało mi się do tego wracać, ale teraz, mając już w uszach tych przesłuchań dużo więcej, wciąż mam ochotę sprawdzić czego tam jeszcze nie odkryłem. Poza tym ten bonusowy dysk jest naprawdę znakomity. Wciąż mam czasem ochotę włączyć sobie jakiś album Radiohead (mimo naprawdę intensywnego słuchania ostatnimi czasy) i byłby to albo In Rainbows albo Hail to the Thief. W obu tkwi pewna tajemnica, tymi właśnie albumami nie jestem w stanie się do końca nasycić.

King of Limbs tutaj.

Kończąc dodam jeszcze, że celowo nie wspominałem o żadnych konkretnych utworach, bo te albumy zlewają mi się całość. Szczególnie dwa ostatnie, które opisałem. Mógłbym oczywiście powymieniać Optimistic, National Anthem, Paranoid Android itd., tylko po co? Nie piszę żeby kogoś przekonać, tylko po to, żeby samemu sobie podsumować. A prawda jest taka, że In Rainbows i Hail… to albumy dość piosenkowe, bez jakichś eksperymentów kompozycyjnych i pewnie dlatego wiodą u mnie prym.

Łyżka dziegciu jest natomiast taka, że Radiohead to nie jest muzyka dla mnie na jesień. Wszystkie kawałki mają smutne jak cholera, jeszcze ta melancholia jest przytłaczająca. Ja już dawno zauważyłem, że w swoich zbiorach mam mało wesołej muzyki i moja teoria jest taka, że wesoła muzyka po prostu szybko się nudzi i jest mało fajna, więc nie dziwi mnie ta radiogłowa melancholijność. Tylko muszę się już od nich na długo uwolnić, bo Radiohead jest przytłaczające, szczególnie w dużej dawce.

20 uwag do wpisu “Całkowicie subiektywny wpis na temat grupy muzycznej Radiohead

  1. Wiesz, co jest kurde dziwne? Że „The Bends” wchodzi najdłużej. Doceniłem już wszystko, a tego albumu nadal nie lubiłem. Dopiero w zeszłym roku, jesień to była właśnie, spodobał mi się i to bardzo.

    „HTTT” też spodobał mi się pierwszy. Wydaje się być niemalże złotym środkiem między elektronicznymi „Kid A” i „Amnesiac” a gitarowym „OK Computer”.

    „In Rainbows” z kolei to większy powrót do korzeni, dużo więcej tu standardowej gitary, ale (nie, żeby to była wada!) jest świetny, dla mnie lepszy niż „Thief”.

  2. Nie wiem czy dam kiedykolwiek radę przesłuchać „The Bends” po dobroci. Nie tyle mi ta płyta nie leży, co mnie odpycha. Ciężka sprawa, a na siłę nie polubię, bo po co.

    In Rainbows jest świetne, to fakt, tym bardziej dziwi średnia marka tej plyty. Bo jest naprawdę solidna. A Kid A to inna liga. Fajnie mieć taki album w dyskografii.

  3. Też się dziwie, że „In Rainbows” zebrało tak mało oklasków. Nie wiem, może ludzie oczekiwali jakiegoś mega kosmosu. Z drugiej strony, daleko do „mega kosmosu” to to nie jest.

    „The Bends” wchodzi fajnie po kawałku. „Street Spirit” nie powiesz, że nie rozwala. Tak samo dobre są choćby „Bulletproof” czy „(Nice Dream)”. Give it a couple more shots.

  4. Give it a couple more shots.

    No nie wiem. pomyślę nad tym. Na razie fajrant, a za jakiś czas sobie zapodam cos radiohead, zobaczę po co wtedy sięgnę. Mniemam, że po „In Rainbows”, ale to zobaczymy. Ta płyta bonusowa jest świetna, by the way.

  5. Nie mam zielonego pojęcia. Ale chyba nie, bo część, jak nie wszystkie, grali na „testowej” trasie. Poza tym one stylistycznie nie pasowałyby do reszty na podstawowej płycie. „Flowers” i „Down” zamuliłyby końcówkę a „Bangers” gdzieś na początku zburzyłby ten fajny układ „15 Step / Body”.

  6. No tak, ale dzięki temu, że to podzielili, to fajnie się tego słucha w dwóch rzutach. Jeden długi album zebrałby pewnie jeszcze gorsze recenzje. Myślę, że Radiohead jak mało kto są świadomi prawideł rynku muzycznego i oczekiwań oraz upodobań słuchaczy.

  7. Razem te albumy trwają jakoś 70 minut z hakiem (sprawdzałem to dawno temu, mogę się mylić). To po prostu za długo, szczególnie jak na standardy Radiohead i rocka ogólnie, zwłaszcza dziś. Oni się wstrzelili tak, że ta druga płyta nie jest niezbędna, ale dużo daje.

  8. He, pamiętam jak była premiera tej gierki, to na MTV2 nic tylko Bitle. Fajnie w sumie, bo się naoglądałem, ale właściwie wszystko to było z Antologii. Wcześniej i później na telewizjach muzycznych o Bitlach nul.

  9. Radiohead… To może ja też dorzucę swoje 12 groszy.

    Z pierwszej płyty tylko „Creep”, ze względu na ten motyw gitarowy, który zwiększył ból głowy u Dawrweszte 😉 I za wers „you’re so fcking special” – dzięki MTV dowiedziałem się, że synonimem słowa „fucking” jest „very”. Nice.

    „The Bends” już lepiej, generalnie płyta jest niezła. „Street Spirit” to killer.

    „OK Computer” IMO najlepsza ich płyta, bardzo depresyjna, ale miałem taki moment w życiu, że słuchałem jej po 5-6 razy dziennie. Jakiś czas temu sobie odświeżyłem i nadal daje radę. W moim „Top 10” najlepszych płyt lat 90tych. Gwoli wyjaśnienia – lubię epickie rzeczy. Tak od dzieciństwa. Mając lat 13 zachwycałem się Manowar 😉

    „Kid A” i „Amnesiac”, wolę „Kid A”, bardzo dobrze wypadły te eksperymenty. Fajna zmiana stylistyczna, tzw. krok naprzód, kolesie od indie posrali się ze szczęścia itd. Ale po latach wolę posłuchać Aphex Twin „I Care Because You Do” niż „Kid A”.

    „Hail To The Thief” – najbardziej niedoceniana ich płyta, a to najlepsze co nagrali po „OK Computer”. Świetne kawałki, znów gitary, i przebojowo i nastrojowo. Kandydat do „Top 10” ostatniego dziesięciolecia.

    „In Rainbows” – gdy wyszła (tzn. można było ją legalnie ściągnąć) bardzo mi się nie podobała. Słuchałem ze 4 razy. Ne podoba mi się chyba nadal, ale szkoda mi czasu by to posłuchać. Generalnie nie znam się.

    „The King Of Limbs” – 2 sensowne numery. Jak napisałem w swojej recenzji „niezły byłby singiel z nowego albumu Radiohead”.

    Z Radiohead mam tak, że 2 bardzo dobre płyty, a poza nimi z 5-6 kawałków, które przetrwały próbę czasu. Wracam do słuchania nowego Jane’s Addiction.

  10. @Tomek – no MTV pewnie ma coś wspólnego, strasznie tę gierkę lansowali, więc nie dziwota.

    @wmichael – no widzisz, gusta gusta. Jane’s Addiction nowe? Warto? Bo jakoś nie chce mi się ich słuchać, ale może to tylko złe nastawienie.

  11. [Jane’s Addiction]

    Słucham, słucham i… Chyba dobre. Jeszcze mnie nie powaliło, ale raczej warto dać chłopakom szansę. Nie powala, nie jest to tak jak z ostatnimi dokonaniami Primus czy Machine Head, ale warto poświęcić te 40 minut by posłuchać.

  12. Psychodelii… Czy ja wiem. Raczej trochę odwołań do indie – a to jakiś fragmencik kojarzący się z Radiohead, a to z Muse. Jeżeli motoryczny rytm to psychodelia to mamy ją w otwierającym album kawałku „Underground”. Generalnie jest tak, że za każdym przesłuchaniem ocena wzrasta. Ale „Nothing’s Shocking” to nie jest, jeśli mam być dokładniejszy.

Dodaj odpowiedź do Tomek Buszewski Anuluj pisanie odpowiedzi