Projekt Recenzja: Hissanol – The Making of Him

Tym razem moja propozycja. Wybrałem sobie album, który w ogóle jest trudno dostępny. Zespół Hissanol, album The Making of Him z 1998r. Właściwie to powinienem zaproponować ich debiut czyli 4th and Back z 1995, ale mniej mi się podoba po prostu. Zespół założony w dość dziwny jak na tamte czasy sposób, ale dość powszechna to metoda dziś. Oto bowiem w skład kapeli wchodzi Andy Kerr znany lepiej z No Means No oraz bliżej nieznany szerszej publiczności (czy Andy Kerr jest znany szerszej publiczności? hahaha) Scott Henderson. Andy Kerr mieszkał sobie w Amsterdamie, a Scott w Kanadzie. Pisali sobie muzykę w domach, a efekty wysyłali do siebie pocztą. Zwykłą pocztą. Pierwsza płyta wyszła im bardzo, ale druga jeszcze bardziej.

I tu dziwi fakt, że obie pozycje nieznane, a przecież wydawane u samego Biafry w Alternative Tentacles. The Making of Him zawiera głównie muzykę o proweniencji punkowej, takiej spod znaku NMN, ale ze sporą dawką szaleństwa. Pierwszy Anti-Fascist Song for Mom to głównie zgrzyty, ale już następny Loggins & Messina Reunion to fajna, punkowa piosenki z nawet nieco „weselnym” refrenem. Trzeci Croggy to Nowhere to już prawdziwa uczta. Lekki, ale niezmiernie wciągający klimat.

I tak dalej i tym podobne. Momentami wściekłe punkowe klimaty (The Electric Razor, Rewired), sąsiadują z dziwnymi wygłupami (Egyptian Arp, Bad Day for Baby). Gdyby chcieć tę płytę jakoś zwięźle opisać, to byłaby to esencja dokonań Andy’ego Kerra, który już w No Means No pokazał niezwykłą zdolność do lekkości, ale zarazem wściekłości punkowej muzyki, ale ten punk, to nie jest zwykły punk. To jest punk, który się przegląda w krzywym zwierciadle. Bo nie wiem czy klasyczny miłośnik Sex Pistols zrozumie tę muzykę i kupi ją w całości.

Hissanol ma w sobie mnóstwo luzu, syntetyczne dźwięki, takie jak bębny, czy syntezator Arp dodają niezwykłego klimatu. Jest i tak nieco mniej kanciasto niż na debiucie, ale to właśnie o to chodzi. To muza robiona z dzikiej chęci samego nagrywania, tworzenia. Hissanol to projekt wyłącznie studyjny, po to stworzony, po to wydany. Czysta, dzika przyjemność z punkowym pazurem, album stworzony z radością przez dwóch starych kumpli. Wyborna rzecz.

Ocena: 4,5/5

Recenzja Bojadżijewa
Recenzja Wmichaela

2 uwagi do wpisu “Projekt Recenzja: Hissanol – The Making of Him

  1. Najbardziej podoba mi się to, że chłopaki nie trzymali się szablonu. Niesie to za sobą pewne niebezpieczeństwo o którym wspomniałeś w recenzji – że fan Sex Pistols może tego nie kupić. Tak samo zresztą jak fan Green Day czy Offspring. Ja, jako osoba, która woli No Means No od Green Day, kupuję Hissanol. Sam fakt, że na przestrzeni 12 dni wysłuchałem tej płyty 8 razy o czymś świadczy.

Dodaj komentarz