.

Miał wtedy 10 lat. Jakaś kosmiczna rodzinna tragedia wybuchła chyba niewiele przed 19, w każdym razie efekt był taki, ze z domu należało wybiec w trakcie wieczorynki. Jak zwykle nikt nie chciał poczekać aż założy buty, matka wybiegła pierwsza, cała w łzach. To musiało być raczej poważne. Dobiegł jako ostatni. Ojciec już leżał. Matka biegała dookoła, głośno płacząc. Podszedł do ojca, który zdążył go tylko przytulić, ale on się bał. Był w tym jakiś irracjonalny strach. Właściwie to wiedział, ze to prawdopodobnie to ostatni raz kiedy widzi ojca żywego, ale bał się przytulać. Może dlatego, ze czuł, ze gdzieś tutaj czai się śmierć. Uciekł, wybiegł, położył się na trawie. Po chwili przyjechała karetka, potem krzyk matki „ojciec nie żyje!”, do domu, i do końca wieczoru z winyla non stop „Bema Pamięci Żałobny Rapsod” Niemena, aż w końcu gdzieś w nocy, nie wiadomo o której godzinie przyszła ciotka i wyłączyła. „Dość, idźcie już spać, dzieci”.

Trudno powiedzieć co działo sie w następnych dniach. Kostnica, ciało, matka zapłakana, nic nie jadła przez kilka dni, siostra zła. Cała rodzina sie zjechała, to był plus całej sytuacji. No i nie musiał chodzić do szkoły. Potem pogrzeb. Szedł razem z bratem stryjecznym tuż za trumną, „haha, źle napisali wiek, ojciec miał 38 a nie 39”. Do końca juz sie śmiali, we dwóch. Ktos próbował ich uspokoić, ale dał za wygraną. A potem trumna już w dole, matka oszalała całkiem, chciała skakać do grobu, nie było rozmowy, trzeba było ze trzech chłopa żeby ją zatrzymać. Babka, od strony ojca, to samo. Poszłyby obie z ojcem się zasypać. I ziemia na pudle. I koniec. Juz wiedział. Goście łaskawie sie rozeszli, a on patrzył jak jacyś ludzie, ponoć znajomi ojca, zasypywali grób.

Następny dzień i klepsydra gotowa. Zdjęcie ojca, wiek (prawidłowy), inne potrzebne informacje, a pod spodem… imię i nazwisko matki. Puste pola po „zm. dnia”. Rozejrzał sie po cmentarzu, kilka metrów dalej grób babki i dziadka, całkiem jeszcze pusty i jakby w budowie. Nie wiedział czemu, ale uznał, że to ważne mieć swój własny grób, skoro cała rodzina zamierza tu niedługo zamieszkać. „A gdzie moje imię i nazwisko? I siostry? Gdzie my będziemy leżeć?”

„Tobie nie trzeba jeszcze, ty będziesz żył dłużej”.
„Jak to?! Sam?”

3 uwagi do wpisu “.

  1. Pamiętam dzień pogrzebu, jechaliśmy autosanem, sąsiedzi w środku. Z tyłu gdzieś szedłem, nie widziałem najbliższej rodziny, spory tłum był. Dnia śmierci jakoś nie kojarzę, coś mi rodzice mówili, że spacer wieczorny był. Pamiętam za to dzień następny, poranny poniedziałek – stojący przed wjazdem Omiliańczuk (?) oznajmił mi że nie idziesz do szkoły. a potem masa pytań w szkole co się stało, a ja nie do końca wiedziałem co powiedzieć.

  2. pamiętam też już dzień po, albo dwa , jak z Pawłem i Tobą gdzieś na wieś się udawaliśmy. Spacer czy coś. Nie było jakiegoś smutku, gówniarze byliśmy

Dodaj komentarz