Renaldo and the Loaf

Kolejna obskura z lat 80 – tych, którą mi się udało wygrzebać. Duet Renaldo and the Loaf to dziwaczny skład, w którym chłopaki imitują prawdziwymi instrumentami sytnezator (za wikipedią). Właściwie to brzmi trochę inaczej, ta definicja lekko naciągana, ale grunt, że jest. Kapela jest w klimacie The Residents, tylko jakaś taka bardziej szalona. Kompletny odjazd, to sobie odnotowuję w notce.

W ogóle zaczynam całkiem inaczej patrzeć na lata osiemdziesiąte. Kiedyś miałem je za plastik totalny, teraz widzę, że tam jest bogactwo awangardy, a to jest to, co lubię najbardziej.

5 uwag do wpisu “Renaldo and the Loaf

  1. Mam ogromną słabość do płyty „Songs For Swinging Larvae” – moim zdaniem nawet dziś brzmi świeżo i nowatorsko (o ile nie myli mnie moja orientacja czasowa, zdaje się, że RATL nagrywali jeszcze przed debiutem The Residents). No i na „Melvyn’s Repose” słychać psych folk wczesnego Animal Collective. Miodzio. A jeszcze ta cała enigma związana z The Residents… moja polaczkowatość każe mi w ich anonimowości węszyć szwindel 😉

    Widziałeś może teledysk do piosenek z płyty „Songs for Swinging Larvae”? Obok „Come to Daddy” Aphexa Twina i „Quote Unquote” Mr. Bungle to jeden z największych teledyskowych koszmarów mojego dzieciństwa. Trauma na całe życie.

  2. Tak, Residents byli pierwsi. Poza tym RATL nagrywali w labelu Residents. Klipów jeszcze nie widziałem (nie wiedziałem, że są), zaraz obejrzę. Dziś się zasłuchiwałem w „Elbow Is Taboo”. Niezły album. Od jutra przyjrzę się „Songs For…”, bo na razie tylko raz miałem okazję.

Dodaj komentarz