Projekt Recenzja – Lux Occulta „Kołysanki”

Tym razem Szubrycht. Wcześniejsze dokonania Lux Occulty są mi całkiem nieznane, więc nie będę miał dla nowego albumu żadnego punktu odniesienia. I dobrze bo nawet nie zamierzam sięgać do starych nagrań. Ponoć straszą.

Na nowej płycie też nie jest wesolutko. Takie to kołysanki pogańskie dość, wiocha jakaś taka przygnębiona skoro sobie kołysanki o spalonych wioskach śpiewam, fiat karawanem i jeszcze coś po francusku tu i tam. Pewnie egzorcyzmy. Taka to zawartość.

Muzycznie dużo sampli, elektroniki, akordeo, trochę gitar. Szubrycht sobie recytuje, mruczy, gada, dwoi się i troi. Ostre gitary pojawiają się rzadko, ale jak już się pojawiają, to jestem na nie Samuel wraca do domu. To co mi jeszcze nie pasuje, to całe to mruczanko Szubrychta. Nie wiem jak on wcześniej śpiewał, ale tutaj nic nie udaje, nie sili się na nie wiadomo jakie brzmienia wokalu, tylko po prostu robi swoje. Brawa za brak kompleksów, ale jednak mi trochę to jego gadanie/śpiewanie uwiera. Wolę momenty kiedy pełno jest jakichś sampli czy to francuskiego gadania czy folkowych zaśpiewów.

W ogóle cały album jest utrzymany w klimacie folkowym. Teraz wraca moda na folk, co jest mi bardzo miłe sercu bo lubię folk. Folku jednak ciężko się słucha, szczególnie klasycznego, a tu proszę, mamy renesans, młodzi grają, starzy grają, a wszystko z elektroniką, szumami, noisami. No pięknie. Chwilo trwaj. W Lux Occulta podobnie, tylko tu niewiele noisu (no może początek Karawanem Fiat). Sporo za to elektroniki i akordeonu, co komponuje się świetnie.

Taka konkluzja mnie nachodzi, że Lux Occulta chyba osiągnęli co chcieli osiągnąć bo płyta stanowi pewną tajemnicę. Zaczynam słuchać, w pewnym momencie się nudzę, potem znowu zaczyna zaciekawiać, robi się misterna, aż wreszcie nie zauważam kiedy się kończy. Zupełnie jakbym włączał i w trakcie jej trwania zasypiał. Kołysanki. Koncept wyborny, wybornie zrealizowany. Aha, właśnie mi się przypomniało czemu mnie drażnią wokale Szubrychta. Bo mi czasem przypominają barwę głosy Glacy, kiedy pierdoli te swoje frazesy w Sweet Noise i innych projektach. Ale tylko troszkę przypomina. No ale cóż począć, jak już zaśniesz po kołysankach, to sen jest snem. łatwo nie zapanujesz. A w ogóle Karawanem Fiat to zajebisty kawałek.

Płyta fajna, można w ciemno słuchać. Przede wszystkim można słuchać wiele razy. Jest konkretny, jasny pomysł i solidne wykonanie. Ciekawy jestem czy to taki jednorazowy wybryk Lux Occulty i znowu zamilkną na lata, czy też może pociągną takie eksperymenty. Potencjał jest. Powinienem dać 7, ale dam

8/10

bo włączyłem sobie Karawanem Fiat. Specjalnie włączyłem. Żeby zawyżyć ocenę. Dobranoc Państwu.

Recenzja Bojadżijewa
Recenzja Wmichaela

Jedna uwaga do wpisu “Projekt Recenzja – Lux Occulta „Kołysanki”

  1. „Bo mi czasem przypominają barwę głosy Glacy, kiedy pierdoli te swoje frazesy w Sweet Noise”. Po prostu padłem. Piękne 😀 A co do „Kołysanek”- też mam nadzieję, że zespół powrócił na dłużej.

Dodaj komentarz